-Ciekawy pomysł.- Odparłam.
-Więc?- Dopytywał Trevligt.
-Możesz mnie obserwować.- Zaśmiałam się.- Czyli jutro odwiedzisz ze mną kilka wilków i... chyba tyle. W szkole magii nie muszę jutro nic robić.
-Dobrze.- Uśmiechnął się do mnie i poszedł spać w przeznaczoną do tego część naszej jaskini. Po chwili uczyniłam to samo. Obudziło mnie skwierczenie tuż po wschodzie słońca. Podniosłam się spanikowana i pobiegłam ku wyjściu jaskini. Myślałam, że coś zaczęło się palić. Gdy już wybiegałam ze swojego domu Trevligt zaczął się ze mnie śmiać.
-Gdzie tak pędzisz?- Zapytał.
-Jak to gdzie? Co ty robisz?!
-Smarze mięso?
-Emm...
-Czy coś się stało?
-Myślałam, że się pali...- Śmialiśmy się z tego przez długi czas. Gdy zjedliśmy przyrządzony przez Trevligta posiłek zaczęłam przygotowywać się do wyjścia.
-Jesteś gotowy?
(Trevligt? >w<)
niedziela, 23 lutego 2014
Od Hope- CD. opowiadania Anny i Elsy.
Po zebraniu ziół poszłyśmy do mojego domu dać je Trevligtovi. Mój partner był bardzo uradowany, a zarazem zaskoczony.
-Dziękuję że pomogłyście Hope w zbieraniu ich.- Zwrócił się do Anny i Elsy.- Nie spodziewałem się, że uda jej się nawet z waszą pomocą je dzisiaj zebrać.
-To drobiazg.- Odparła Elsa. - To my może już pójdziemy. Nie chcemy przeszkadzać.
-Ależ nie przeszkadzacie.-Odpowiedziałam. - Możecie tu zostać tak długo jak chcecie.
-Ale jednam pójdziemy. Dziękujemy.
-To my dziękujemy.- Siostry wyszły z jaskini, a ja pomagałam Trevligtowi warzyć mikstury z przyniesionych przeze mnie i siostry ziół. Oszczędziłyśmy mu wiele trudu. Udało mu się zrobić wszystkie obowiązki w jedną noc, a tak to skończył by to robić dopiero następnej nocy.
O poranku wyszłam z jaskini i poszłam nad wodopój, który jest niedaleko mojej jaskini. Z początku siedziałam na brzegu niewielkiego jeziorka, ale po krótkiej chwili postanowiłam trochę popływać. Weszłam do wody, położyłam się na niej, na plecach i starałam się odprężyć. Po kilku minutach usłyszałam czyjeś głosy. Zauważyłam na brzegu wodopoju Else i Anne.
-Cześć! -Krzyknęłam do sióstr.
-Witaj. -Odparły.
-Dołączycie do mnie?
-Dziękuję że pomogłyście Hope w zbieraniu ich.- Zwrócił się do Anny i Elsy.- Nie spodziewałem się, że uda jej się nawet z waszą pomocą je dzisiaj zebrać.
-To drobiazg.- Odparła Elsa. - To my może już pójdziemy. Nie chcemy przeszkadzać.
-Ależ nie przeszkadzacie.-Odpowiedziałam. - Możecie tu zostać tak długo jak chcecie.
-Ale jednam pójdziemy. Dziękujemy.
-To my dziękujemy.- Siostry wyszły z jaskini, a ja pomagałam Trevligtowi warzyć mikstury z przyniesionych przeze mnie i siostry ziół. Oszczędziłyśmy mu wiele trudu. Udało mu się zrobić wszystkie obowiązki w jedną noc, a tak to skończył by to robić dopiero następnej nocy.
O poranku wyszłam z jaskini i poszłam nad wodopój, który jest niedaleko mojej jaskini. Z początku siedziałam na brzegu niewielkiego jeziorka, ale po krótkiej chwili postanowiłam trochę popływać. Weszłam do wody, położyłam się na niej, na plecach i starałam się odprężyć. Po kilku minutach usłyszałam czyjeś głosy. Zauważyłam na brzegu wodopoju Else i Anne.
-Cześć! -Krzyknęłam do sióstr.
-Witaj. -Odparły.
-Dołączycie do mnie?
(Anna? Elsa?)
Od Sabriny- CD. opowiadania Lautosa.
Weszliśmy na ciemniejszą ścieżkę.Zaczęło się robić mroczniej i
mroczniej, aż wreszcie nie widzieliśmy już nic. Dotykałam wszystkiego co
się dało byle by tylko nie zboczyć ze ścieżki.Nagke droga pode mną tak
jakby znikła. Wpadłam do tunelu.
--Aaaaaaaa! Nie mogłam się powstrzymać.
--Aaaaaaaa! Nie mogłam się powstrzymać.
(Lauros? Pomocy!)
Informacje
Przepraszamy, za nieudzielanie się przez jakiś czas w watasze. Wszystko to spowodowane było brakiem internetu oraz czasu. Na szczęście teraz jesteśmy w stanie dobrze opiekować się watahą.
Trevligt i Hope.
piątek, 14 lutego 2014
Od Lautosa- CD. opowiadania Sabriny.
Przed sobą mieliśmy dwie drogi. Pośrodku nich stała niewielka tabliczka, na której było napisane coś w rodzaju instrukcji.
-Gdzie teraz... jak myślisz?- Zapytała mnie Sabrina, a ja nie wiedziałem za bardzo co powiedzieć.
-Hmmm...- Zastanawiałem się nad rozwiązaniem tej zagadki.
-"Nie pacz jakie wilk futro ma, lecz czy piękno jego serce zna".- Zacytowała kawałek tabliczki.- To przypomina przysłowie "nie oceniaj książki po okładce".- Gdy powiedziała te słowa olśniło mnie.
-Pójdźmy prawą stroną.- Wybrałem prawą stronę mimo tego iż była bardziej mroczna i smutna od drugiej. Szczerze... to gdyby nie to porównanie Sabriny nie wpadł bym na ten pomysł... Może i jestem wilkiem umysłu, ale ta zagadka była dla mnie trudna. Chciałem iść środkiem... Eh...
-Prawą?- Zapytała- Myślisz że to dobry pomysł?
-"Nie oceniaj książki po okładce". To twoje słowa.- Odpowiedziałem i ruszyliśmy prawą drogą.
(Sabrina? Zgadłem? XP)
-Gdzie teraz... jak myślisz?- Zapytała mnie Sabrina, a ja nie wiedziałem za bardzo co powiedzieć.
-Hmmm...- Zastanawiałem się nad rozwiązaniem tej zagadki.
-"Nie pacz jakie wilk futro ma, lecz czy piękno jego serce zna".- Zacytowała kawałek tabliczki.- To przypomina przysłowie "nie oceniaj książki po okładce".- Gdy powiedziała te słowa olśniło mnie.
-Pójdźmy prawą stroną.- Wybrałem prawą stronę mimo tego iż była bardziej mroczna i smutna od drugiej. Szczerze... to gdyby nie to porównanie Sabriny nie wpadł bym na ten pomysł... Może i jestem wilkiem umysłu, ale ta zagadka była dla mnie trudna. Chciałem iść środkiem... Eh...
-Prawą?- Zapytała- Myślisz że to dobry pomysł?
-"Nie oceniaj książki po okładce". To twoje słowa.- Odpowiedziałem i ruszyliśmy prawą drogą.
(Sabrina? Zgadłem? XP)
wtorek, 11 lutego 2014
Wyniki pierwszego konkursu.
Zakończył się konkurs pierwszy konkurs w naszej watasze, który polegał na napisaniu opowiadania na temat "urlopu" w tropikalnych górach.
I miejsce- Shiba- Wygrała towarzysza, miksturę mocy, 1000 WM.
II miejsce- Sabrina- Wygrała miksturę mocy, 1000 WM.
III miejsce- Lautos- Wygrał 1000 WM.
Pozostali uczestnicy- Brak- Dostali maść z berberysu za udział.
Dziękujemy wszystkim za udział i gratulujemy wygranej.
poniedziałek, 10 lutego 2014
Koniec pierwszego konkursu.
Konkurs zakończony. Nie można już przysyłać prac. Dziękujemy wszystkim wilkom, które wzięły udział. Wyniki będą ogłoszone jutro około 10.00.
Od Lautosa- Opowiadanie na konkurs.
Jestem jednym z pierwszych członków tej watahy. Moją pracą jest... tak właściwie to nie mam pracy. Jestem zwykłym omegą i nie mam wielu obowiązków, ale... jestem zmęczony. Chciałem odpocząć od codziennych spraw, wyjechać gdzieś na kilka dni. Postanowiłem odwiedzić alfy i zapytać ich czy mogę wyjechać. Gdy doszedłem do ich jaskini zobaczyłem jedynie Hope. Tłumaczyła mi że jej partner Trevligt wyszedł chwilę temu i za chwilę powinien wrócić, ale nie zwlekałem i zapytałem.
-Mogę wyjechać?
-Urlop?- Dopytywała zdziwiona Hope.
-Tak urlop. Chcę spędzić kilka dni w Tropikalnych Górach.
-Skąd tak nagle taka decyzja?
-Tak jakoś wyszło. To mogę?
-Jasne. Tropikalne Góry są na terenie naszej watahy, więc nie musiałeś pytać.
-Ale są daleko stąd... W każdym razie dziękuję.- Wyszedłem z jaskini, spakowałem sprzęt. Wziąłem tylko ważne rzeczy, które mogłyby mi się przydać. Wyruszyłem następnego ranka, o świcie. Podróż zajeła mi ok. trzy dni. Gdy dotarłem na miejsce rozbiłem obóz u stóp gór. Rozpaliłem ognisko, ponieważ dotarłem gdy słońce zachodziło. Byłem bardzo głodny. Ruszyłem do pobliskiego lasu i udało mi się upolować królika i wiewiórkę. Ze smakiem zjadłem mięso i zasnąłem obok ogniska. Następnego dnia wybrałem się na plaże. Prawie cały dzień prażyłem się na słońcu i pluskałem w morzu. Udało mi się znależć pare ładnych muszelek. Z plaży szedłem dopiero wieczorem, a następnego dnia poszedłem w góry. Tak mijały kolejne dni, aż zapragnąłem wrócić do domu. Byłem tu całkiem sam, więc było nudno. Ale jednak cieszę się, że zdecydowałem się na ten urlop.
-Mogę wyjechać?
-Urlop?- Dopytywała zdziwiona Hope.
-Tak urlop. Chcę spędzić kilka dni w Tropikalnych Górach.
-Skąd tak nagle taka decyzja?
-Tak jakoś wyszło. To mogę?
-Jasne. Tropikalne Góry są na terenie naszej watahy, więc nie musiałeś pytać.
-Ale są daleko stąd... W każdym razie dziękuję.- Wyszedłem z jaskini, spakowałem sprzęt. Wziąłem tylko ważne rzeczy, które mogłyby mi się przydać. Wyruszyłem następnego ranka, o świcie. Podróż zajeła mi ok. trzy dni. Gdy dotarłem na miejsce rozbiłem obóz u stóp gór. Rozpaliłem ognisko, ponieważ dotarłem gdy słońce zachodziło. Byłem bardzo głodny. Ruszyłem do pobliskiego lasu i udało mi się upolować królika i wiewiórkę. Ze smakiem zjadłem mięso i zasnąłem obok ogniska. Następnego dnia wybrałem się na plaże. Prawie cały dzień prażyłem się na słońcu i pluskałem w morzu. Udało mi się znależć pare ładnych muszelek. Z plaży szedłem dopiero wieczorem, a następnego dnia poszedłem w góry. Tak mijały kolejne dni, aż zapragnąłem wrócić do domu. Byłem tu całkiem sam, więc było nudno. Ale jednak cieszę się, że zdecydowałem się na ten urlop.
niedziela, 9 lutego 2014
Od Anny i Elsy- CD. opowiadania Hope.
- Jasne!!! - wykrzyknęła Anna
- Dobrze. Oto lista. Mam mały kłopot bo jest napisane po łacińsku a ja dobrze nie znam tego języka - odparła zmartwiona Hope - Elso a może ty pomożesz? - zapytała Anna siostrę - Dobrze. Podaj mi kartkę - Elsa jest królową i zna wiele języków - powiedziała Anna do ucha Hope - W sumie ja też mogłabym spróbować ale leprze doświadczenie ma Elsa. Jako księżniczka też powinnam znać wiele języków ale ja chciałam się bawić, a z koro Elsa była cały czas zamknięta w pokoju miała czas. - Dobrze czyli tak. Pierwsze to mięta pieprzowa - Elsa dała kartkę z rysunkiem zioła:
- drugie to melisa lecznicza,
trzecie to lawenda,
czwarte to czosnek pospolity,
piąte to bourtree,
szóste to bluszcz
pospolity
i siódme to aloes.
- Ok wszystko jest to chodźmy - krzyknęła Anna i ruszyliśmy
( Hope dokończysz ? )
|
||
Od Trevligta.
-Powinienem w końcu zacząć się udzielać...- Odparłem. Obok mnie siedziała Hope i sprawdzała zapasy ziół.
-Przecież byłeś na parapetówce u Anny i Hope...- Odpowiedziała. Wataha istnej już całkiem długo. Przez ten czas głównie siedziałem w swojej jaskini i wypełniałem obowiązki szamana, lub zbierałem zioła na lawendowych wzgórzach.
-Jak ty to robisz?- Zapytałem swojej partnerki, która dalej badała nasze zapasy.
-Co?
-Zajmujesz się szkołą magii, pomagasz mi w mojej pracy, a dalej masz czas dla innych wilków...
-To...Nie wiem jak to wytłumaczyć.
-Chyba przydał by mi się dzień wolny.- Zaśmiałem się.- Może...
-Może...?
-Może... bo wiesz... Nigdy nie przyglądałem się twojej pracy z bliska... Chodzi mi o szkołę magii i pomaganie innym wilkom.
-I?
-Mógł bym poobserwować cię trochę?
(Hope? :3)
-Przecież byłeś na parapetówce u Anny i Hope...- Odpowiedziała. Wataha istnej już całkiem długo. Przez ten czas głównie siedziałem w swojej jaskini i wypełniałem obowiązki szamana, lub zbierałem zioła na lawendowych wzgórzach.
-Jak ty to robisz?- Zapytałem swojej partnerki, która dalej badała nasze zapasy.
-Co?
-Zajmujesz się szkołą magii, pomagasz mi w mojej pracy, a dalej masz czas dla innych wilków...
-To...Nie wiem jak to wytłumaczyć.
-Chyba przydał by mi się dzień wolny.- Zaśmiałem się.- Może...
-Może...?
-Może... bo wiesz... Nigdy nie przyglądałem się twojej pracy z bliska... Chodzi mi o szkołę magii i pomaganie innym wilkom.
-I?
-Mógł bym poobserwować cię trochę?
(Hope? :3)
Od Hope- CD. opowiadania Anny i Elsy.
Gdy Anna i Elsa skończyły pokaz pór roku wszystkie wilki wróciły do domu. Osobiście zostałam trochę dłużej wraz z moim partnerem. Siostry były mi bardzo wdzięczne za pomoc. Po krótkiej rozmowie z nimi rozmowie wróciłam z Trevligtem do domu. Po powrocie od razu zasnął. Ciekawiło mnie czy jutro da rade wcześnie wstać. Opowiadał mi, że musi się obudzić jak najwcześniej, bo musi zrobić jakieś mikstury.
Obudziłam się kilka minut po wschodzie słońca. Stwierdziłam że nie będę budzić mojego partnera. Wyszłam z jaskini i obserwowałam to co jest dookoła niej. Po chwili usłyszałam jak Trevligt wstaje i zaczyna warzyć mikstury.
-Hope, mogę mieć prośbę?-Zapytał
-Tak?
-Mogła byś nazbierać mi trochę ziół?
-Oczywiście, tylko jakich?
-Zapisze ci. Nie jest ich dużo.- Podczas gdy Trevligt sporządzał listę ziół, ja wzięłam swoją torbę, do której zwykle zbieram zioła (Nie pierwszy raz pomagam mu w zbieraniu).
-Proszę, oto lista.- Odparł po kilku minutach. Wyszłam z jaskini z małą karteczką w łapie. Szłam w stronę lawendowych wzgórz i czytałam:
-Mentha piperita, Melissa officinalis, Lavandula...Czy on zawsze musi nazwy roślin zapisywać po łacinie?- Śmiałam się do siebie.- Allium sativum, Sambucus nigra, Hedera Helix i Aloe.- Wcale tego mało nie było. Znalezienie niektórych z tych ziół nie jest proste i bałam się, że nie zdążę dzisiaj wszystko zebrać.
-Hope!- Usłyszałam czyjś głos zza drzewa. Zatrzymałam się i spostrzegłam Anne.
-Witaj Anno. Co tu robisz?
-Zwiedzamy z Elsą watahę.- Odparła i wskazała na swoją siostrę.
-Cześć Elso.-Przywitałam się z nią i zaczęliśmy rozmawiać. Po chwili wpadłam na pomysł.
-Czy mogłybyście mi w czymś pomóc?
-A w czym?- Zapytała zaciekawiona Anna.
-Muszę zebrać kilka ziół dla Trevligta, a wątpię, że zdążę sama je dzisiaj znaleźć. Pomożecie?
(Anna, Elsa?)
Obudziłam się kilka minut po wschodzie słońca. Stwierdziłam że nie będę budzić mojego partnera. Wyszłam z jaskini i obserwowałam to co jest dookoła niej. Po chwili usłyszałam jak Trevligt wstaje i zaczyna warzyć mikstury.
-Hope, mogę mieć prośbę?-Zapytał
-Tak?
-Mogła byś nazbierać mi trochę ziół?
-Oczywiście, tylko jakich?
-Zapisze ci. Nie jest ich dużo.- Podczas gdy Trevligt sporządzał listę ziół, ja wzięłam swoją torbę, do której zwykle zbieram zioła (Nie pierwszy raz pomagam mu w zbieraniu).
-Proszę, oto lista.- Odparł po kilku minutach. Wyszłam z jaskini z małą karteczką w łapie. Szłam w stronę lawendowych wzgórz i czytałam:
-Mentha piperita, Melissa officinalis, Lavandula...Czy on zawsze musi nazwy roślin zapisywać po łacinie?- Śmiałam się do siebie.- Allium sativum, Sambucus nigra, Hedera Helix i Aloe.- Wcale tego mało nie było. Znalezienie niektórych z tych ziół nie jest proste i bałam się, że nie zdążę dzisiaj wszystko zebrać.
-Hope!- Usłyszałam czyjś głos zza drzewa. Zatrzymałam się i spostrzegłam Anne.
-Witaj Anno. Co tu robisz?
-Zwiedzamy z Elsą watahę.- Odparła i wskazała na swoją siostrę.
-Cześć Elso.-Przywitałam się z nią i zaczęliśmy rozmawiać. Po chwili wpadłam na pomysł.
-Czy mogłybyście mi w czymś pomóc?
-A w czym?- Zapytała zaciekawiona Anna.
-Muszę zebrać kilka ziół dla Trevligta, a wątpię, że zdążę sama je dzisiaj znaleźć. Pomożecie?
(Anna, Elsa?)
poniedziałek, 3 lutego 2014
Od Sabriny- CD. opowiadania Lautosa.
|
|||||||||
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
niedziela, 2 lutego 2014
Od Lautosa- CD opowiadania Sabriny.
Pobiegliśmy w stronę jaskini wilków umysłu. Gdy już byliśmy na miejscu wytłumaczyłem Sabrinie jaki jest powód naszego przyjścia tu:
-Tutaj jest mój dom. I dom innych wilków natury.
-A dlaczego tutaj przyszliśmy?
-W moim "pokoju" powinien być sprzęt surwiwalowy. Bardzo lubię od czasu do czasu wybrać się w tereny nie zamieszkałe i spędzić kilka dni pod gołym niebem.
-To świetnie!- Odparła wadera
-Zaczekasz tu czy wejdziesz ze mną?
-Poczekam.- Odpowiedziała wadera, a ja sam wszedłem do jaskini. Wyszedłem po kilku minutach ze dwoma brązowo-zielonymi plecakami.
-Ten jest dla ciebie, a ten dla mnie. Są w nich najpotrzebniejsze rzeczy. Pozostało nam tylko napełnić Bukłaki czystą wodą i poinformować o wszystkim Alfy.
-To... może najpierw powiedzmy o wszystkim Alfą?
-Niech będzie.- Poszliśmy do ich jaskini, a w środku zastaliśmy tylko Trevligta. Tłumaczył nam , że Hope rozmawia z innymi wilkami, ale że on chętnie nam pomoże.
-A więc czego wam trzeba?- Dopytywał samiec Alfa
-Chcielibyśmy...- Zaczęła Sabrina
-Czy możemy się udać na górską wspinaczkę?
-Taki urlop.- Dodała wadera.
-Tak nagle zapragnęliście razem pojechać w góry?
-Tak. A dokładnie w te Tropikalne.
-No niech będzie. Przez kilka dni zastąpię cię Sabrino i będę pomagać naszemu medykowi, Alaynie. Postarajcie się wrócić jak najszybciej.
-Bardzo dziękujemy!- Rzekliśmy razem i wybiegliśmy z jaskini.
(Sabrina?)
-Tutaj jest mój dom. I dom innych wilków natury.
-A dlaczego tutaj przyszliśmy?
-W moim "pokoju" powinien być sprzęt surwiwalowy. Bardzo lubię od czasu do czasu wybrać się w tereny nie zamieszkałe i spędzić kilka dni pod gołym niebem.
-To świetnie!- Odparła wadera
-Zaczekasz tu czy wejdziesz ze mną?
-Poczekam.- Odpowiedziała wadera, a ja sam wszedłem do jaskini. Wyszedłem po kilku minutach ze dwoma brązowo-zielonymi plecakami.
-Ten jest dla ciebie, a ten dla mnie. Są w nich najpotrzebniejsze rzeczy. Pozostało nam tylko napełnić Bukłaki czystą wodą i poinformować o wszystkim Alfy.
-To... może najpierw powiedzmy o wszystkim Alfą?
-Niech będzie.- Poszliśmy do ich jaskini, a w środku zastaliśmy tylko Trevligta. Tłumaczył nam , że Hope rozmawia z innymi wilkami, ale że on chętnie nam pomoże.
-A więc czego wam trzeba?- Dopytywał samiec Alfa
-Chcielibyśmy...- Zaczęła Sabrina
-Czy możemy się udać na górską wspinaczkę?
-Taki urlop.- Dodała wadera.
-Tak nagle zapragnęliście razem pojechać w góry?
-Tak. A dokładnie w te Tropikalne.
-No niech będzie. Przez kilka dni zastąpię cię Sabrino i będę pomagać naszemu medykowi, Alaynie. Postarajcie się wrócić jak najszybciej.
-Bardzo dziękujemy!- Rzekliśmy razem i wybiegliśmy z jaskini.
(Sabrina?)
Od Sabriny- Opowiadanie na konkurs.
No to poszłam na tropikalne góry. Nigdy tu nie byłam i chcę się dowiedzieć co takiego jest w nich wyjątkowego...
Gdy doszłam do potencjalnego obozu, rozłożyłam hamak w koronach drzew, bo jaskiń nie zauważyłam. Było pięknie. Tylko leżeć na hamaku i wpatrywać się w zachód słońca. Szkoda tylko że już rano tego nie będzie. Położyłam głowę i zasnęłam... *** Obudziłam się w moim hamaczku. Szybko wstałam i ruszyłam w las.Miałam dużo czasu na eksplorację. Drzewa były niewiarygodnie ogromne, ale ziemia była górzysta.Nagle usłyszałam za sobą jakieś dziwne odgłosy. Zanim zdążyłam się odwrócić, leżałam już uśpiona na trawie... *** I znów pobudka. Tylko tym razem zwisałam głową w dół w jakieś jaskini. Obok mnie usłyszałam szepty. Wnet z ciemności wyszedł jakiś wymalowany farbą wilk. - Witaj podróżniku! Przyszłaś tu , lecz odejść musisz. Tak cię bynajmniej osądziła rada. Odrzekł bez namysłu. - Mogę wiedzieć gdzie jestem? Zapytałam, szamotając się w powietrzu. - Tego ci nie mogę zdradzić ponieważ jesteś już osądzona. - Co to za sąd? Wypuścić mnie! Nie przestałam się wiercić. - Niestety ale wszystkich nieznanych musimy oddać przyrodzie i matce naturze. Taka jej wola.To mówiąc, kulka innych odcięło linę i włożyło mnie do sanko-tratwy. Jechaliśmy przez dżunglę, aż dotarliśmy do wielkiej dziury. Z przepaści wydobywał się potworny ryk. Nie miałam co się domyślać. Chcieli mbie rzucić na pożarcie temu czemuś. Już mieli mnie zepchnąć, gdy usłyszałam ciche skrobanie. Spadłam w przepaść. Nagle więzy puściły, a na moim ramieniu siedziała moja kuna - Walo.Może i jestem wolna, ale już spadałam w dół. Jasne! Moje pierwsze i ostatnie wakacje! Lecz jednak Walo pomyślał o wszystkim. Obok mnie leżała teraz gruba lina. Wspięłam się w górę, a za sobą usłyszałam wrzask. - Ej co robisz?! Zjeść cię tu próbuję! Ktoś krzyknął. - Niestety, ale bycie zakaską potwora to plany na wtorek. Krzyknęłam i nie zatrzymywałam. Po chwili już byłam na swoim miękkim hamaku.Byłam taka zmęczona, że momentalnie zasnęłam |
|
Od Shiby- ,,Wymarzony urlop''- Opowiadanie na konkurs.
Ach...Gdyby było coś takiego jak ,,urlop''...(Tak,właśnie byłam u tych dziwnych stworzeń,które o tym czymś wspominały...)
Shiba,na przyszłość,nie myśl tak głośno dobrze?-usłyszałam nagle za sobą chichoczący głos.
Hope.Pomożesz mi?-powiedziałam do wilka,którym okazała się być Hope.
Czy...Jest coś takiego jak ,,URLOP''?-zapytałam niczym małe dziecko
Hope wybuchnęła śmiechem.
A co?Znudziła ci się nasza wataha?-zapytała z szatańskim uśmiechem
Nie!Chodzi o to że...-powiedziałam powoli,patrząc jej prosto w oczy
O co?!-zapytała zdziwiona
Ja...chciałabym mieć ,,URLOP''-powiedziałam z błagalnym wzrokiem
Jak chcesz-uśmiechnęła się i nagle jakaś szatańska siła pchnęła mnie do tyłu leciałam przez minutę z prędkością światła
Wow...nie wiedziałam że tak potrafię-zdążyłam usłyszeć jeszcze głos Hope.
Wleciałam do wody,ale po chwili równie szybko z niej wyleciałam(tyle że z wrzaskiem),bo nadepnęłam na coś ostrego(był to jeżowiec).
Pff...mruczałam pod nosem wyjmując kolce z łapy
No nie mógł zachować ich dla siebie?!-mruknęłam wyjmując ostatni kolec
Potem,skuszona widokiem wody ponownie się w niej zanurzyłam.
Nagle zobaczyłam rekina
Precz rybo!-wykrzyknęłam bojowo,co nie było dobrym pomysłem,bo ,,ryba'' walnęła mnie ogonem,no,i poleciałam na dwa metry do tyłu.
Obrażona,zniesmaczona i upokorzona wyszłam z wody i położyłam się na piasku.
Odetchnęłam z ulgą...Bez jeżowców,bez ryb...wreszcie wiem co to URLOP-powiedziałam uśmiechając się sama do siebie.
Nagle stało się coś dziwnego"
moje ,,niebieskie znaczki'' zaczęły robić się złote,i jakieś wyblakłe...A po chwili nie było mnie widać!
Aaa!!!-zaczęłam wrzeszczeć i wskoczyłam do wody.
Okazało się to dobrym pomysłem,ponieważ zaczęłam odzyskiwać dawne kolory i stałam się normalna
Uff...Powiedziałam i z dumną miną wyszłam z wody
Postanowiłam,że dosyć mam plaży,i ruszyłam w góry.
Nienawidzę gór...-mruczałam pod nosem,a z pyska kapały mi krople potu.
A było czego nie nawiedzić:
po pierwsze:
GÓRY SĄ STROME,
po drugie:
W GÓRACH POWINNO BYĆ ZIMNO,A TUTAJ,WRĘCZ PRZECIWNIE,JEST GORĄCO
po trzecie:
JESTEM ZMĘCZONA,GŁODNA I MAM TEGO DOŚĆ!!!
W reszcie wygramoliłam się na szczyt.Było na prawdę wysoko,a modliłam się w duchu,żeby teraz nie zlecieć.
No i jak to ja(najbardziej pechowa wilczyca na świecie)wywołałam wilka z lasu.
Niee!!!-wrzeszczałam ale jakaś choler*a siła pchała mnie w otchłań.
Nagle świat zawirował mi przed oczyma,a ja zemdlałam.
Gdy się obudziłam,stała koło mnie pękająca ze śmiechu Hope,a ja wstałam,przywitałam się i dostojnym krokiem ruszyłam w stronę mojej jaskini.
DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ!
C.D.N.
Shiba,na przyszłość,nie myśl tak głośno dobrze?-usłyszałam nagle za sobą chichoczący głos.
Hope.Pomożesz mi?-powiedziałam do wilka,którym okazała się być Hope.
Czy...Jest coś takiego jak ,,URLOP''?-zapytałam niczym małe dziecko
Hope wybuchnęła śmiechem.
A co?Znudziła ci się nasza wataha?-zapytała z szatańskim uśmiechem
Nie!Chodzi o to że...-powiedziałam powoli,patrząc jej prosto w oczy
O co?!-zapytała zdziwiona
Ja...chciałabym mieć ,,URLOP''-powiedziałam z błagalnym wzrokiem
Jak chcesz-uśmiechnęła się i nagle jakaś szatańska siła pchnęła mnie do tyłu leciałam przez minutę z prędkością światła
Wow...nie wiedziałam że tak potrafię-zdążyłam usłyszeć jeszcze głos Hope.
Wleciałam do wody,ale po chwili równie szybko z niej wyleciałam(tyle że z wrzaskiem),bo nadepnęłam na coś ostrego(był to jeżowiec).
Pff...mruczałam pod nosem wyjmując kolce z łapy
No nie mógł zachować ich dla siebie?!-mruknęłam wyjmując ostatni kolec
Potem,skuszona widokiem wody ponownie się w niej zanurzyłam.
Nagle zobaczyłam rekina
Precz rybo!-wykrzyknęłam bojowo,co nie było dobrym pomysłem,bo ,,ryba'' walnęła mnie ogonem,no,i poleciałam na dwa metry do tyłu.
Obrażona,zniesmaczona i upokorzona wyszłam z wody i położyłam się na piasku.
Odetchnęłam z ulgą...Bez jeżowców,bez ryb...wreszcie wiem co to URLOP-powiedziałam uśmiechając się sama do siebie.
Nagle stało się coś dziwnego"
moje ,,niebieskie znaczki'' zaczęły robić się złote,i jakieś wyblakłe...A po chwili nie było mnie widać!
Aaa!!!-zaczęłam wrzeszczeć i wskoczyłam do wody.
Okazało się to dobrym pomysłem,ponieważ zaczęłam odzyskiwać dawne kolory i stałam się normalna
Uff...Powiedziałam i z dumną miną wyszłam z wody
Postanowiłam,że dosyć mam plaży,i ruszyłam w góry.
Nienawidzę gór...-mruczałam pod nosem,a z pyska kapały mi krople potu.
A było czego nie nawiedzić:
po pierwsze:
GÓRY SĄ STROME,
po drugie:
W GÓRACH POWINNO BYĆ ZIMNO,A TUTAJ,WRĘCZ PRZECIWNIE,JEST GORĄCO
po trzecie:
JESTEM ZMĘCZONA,GŁODNA I MAM TEGO DOŚĆ!!!
W reszcie wygramoliłam się na szczyt.Było na prawdę wysoko,a modliłam się w duchu,żeby teraz nie zlecieć.
No i jak to ja(najbardziej pechowa wilczyca na świecie)wywołałam wilka z lasu.
Niee!!!-wrzeszczałam ale jakaś choler*a siła pchała mnie w otchłań.
Nagle świat zawirował mi przed oczyma,a ja zemdlałam.
Gdy się obudziłam,stała koło mnie pękająca ze śmiechu Hope,a ja wstałam,przywitałam się i dostojnym krokiem ruszyłam w stronę mojej jaskini.
DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ!
C.D.N.
sobota, 1 lutego 2014
Od Anny i Elsy- CD. opowiadania Hope.
Elsa i Anna mówiły w tym samym czasie to samo:
- Ciasto? Jakie ciasto? Och zapomniałam! Dzięki że przyniosłaś.
- Wiedziałam że o czymś zapomnicie! - odezwała się Hope
- I bardzo dziękuje za upominek! - odparła Anna
- Ja też bardzo dziękuje. - odpowiedziała Elsa
Kilka minut po zachodzie wszyscy już byli. Anna zajęła się muzyką:
- Ciasto? Jakie ciasto? Och zapomniałam! Dzięki że przyniosłaś.
- Wiedziałam że o czymś zapomnicie! - odezwała się Hope
- I bardzo dziękuje za upominek! - odparła Anna
- Ja też bardzo dziękuje. - odpowiedziała Elsa
Kilka minut po zachodzie wszyscy już byli. Anna zajęła się muzyką:
Pod koniec gdy była już prawie północ wszyscy wyszli na dwór. Elsa poprosiła każdego by pokazał coś związanego ze specjalnymi zdolnościami. Na koniec Anna i Elsa zrobiły pokaz pór roku.
( Hope dokończysz ? )
Subskrybuj:
Posty (Atom)